W dormitorium doskonale słychać było cichy śmiech dochodzący z pokoju wspólnego. Popatrzyłam na zegarek była 4.38, powoli zsunęłam się z łóżka i jak najciszej stawiałam stopy, by wyjść z pokoju. Wąskim korytarzem szłam prosto przed siebie. Nie chciałam nikogo obudzić, więc starałam się iść powoli, by nie hałasować. Lekko wychyliłam się, by zobaczyć kto oprócz mnie jest na nogach o tej porze. Palcami obu dłoni dotknęłam ściany. Na dywaniku przed kominkiem siedziała jakaś para, trzymali się za jedną ręką i wpatrywali w płomyki ognia. Chłopak szepnął coś dziewczynie na ucho, a ona tylko uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek. Nie widziałam ich twarzy, więc nie wiedziałam czy to ktoś kogo lubię, czy może ktoś za kim nie przepadam, ale nie chciałam im przeszkadzać. Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do łóżka. Od razu zasnęłam.
Rozglądnęłam się po dormitorium. Nikogo nie było. Zerknęłam na zegarek i szybko zerwałam się z łóżka. Wszyscy są już na śniadaniu! Założyłam na siebie szatę i zbiegłam na śniadanie. Usiadłam na końcu stołu, by nikt nie zauważył, że się spóźniłam. Jadłam bardzo powoli, a wiele osób już wyszło. Nagle ktoś zabrał mój pucharek z sokiem pomarańczowym, usłyszałam jak przełyka napój i odstawił go na miejsce. Zignorowałam to, ale już nie miałam zamiaru pić soku. Wpatrywałam się w talerz i nie miałam pojęcie kto obok mnie siedzi. PO chwili osoba zrobiła to samo.
- I jak? Dobre? - zapytałam zdenerwowana i popatrzyłam na "podpijacza", dopiero wtedy zobaczyłam, że obok mnie siedział uśmiechnięty od ucha do ucha Albus.
- Całkiem całkiem, ale ja dodałbym do tego jeszcze soku winogronowego. - Odpowiedział popijając mój sok. - Jedz szybciej, bo za chwilę zaczynają nam się eliksiry - chłopak popatrzył na zegarek - już się zaczęły.
Zostawiłam talerz z którego zjadłam niewiele, złapałam torbę i razem z Albusem rzuciłam się w stronę drzwi. Musieliśmy zbiec do lochów, niepewnie otworzyłam drzwi. Weszliśmy do jak ciemnej, obskurnej sali. Na szczęście ta sala nauczyciel pisał coś na tablicy, odwrócony plecami do klasy, a drzwi są na samym końcu klasy, więc mógł nas nie zauważyć. Po cichu usiedliśmy w ostatniej ławce, na której już leżały książki, które pewnie rozdawał na samym początku zajęć.
- Nie wolno się spóźniać - powiedział oschle, odwracając się. Wbił w nas wzrok i szybko machnął różdżką. Książki otworzyły się na 5 stronie. - O 18 macie u mnie w gabinecie. Tak, tylko Potter potrafi dostać karę w pierwszy dzień. - podszedł do ostatniej ławki i stanął przed Alem uśmiechając się dumnie.
- Ale to przeze mnie się spóźniliśmy, on nic nie zrobił - popatrzyłam na profesora, ale jemu uśmiech nie schodził z twarzy.
- I jeszcze wciągasz w to dziewczynę? - zapytał z pogardą - Wstydziłbyś się. - Odwrócił się do nas plecami i ruszył w stronę tablicy.
Wszystkie twarze skierowane były w naszą stronę.
Kiedy tylko lekcja się skończyła, zabrałam książkę z ławki i wrzuciłam ją do torby, po czym skierowałam się w stronę wyjścia wraz z Albusem. Kiedy szliśmy ciemnym korytarzem w tłumie wielu uczniów, podbiegł do nas Scorpius. Uśmiechnął się lekko.
- Emm cześć - powiedział nieśmiało.
- O w końcu przemówiłeś - zaśmiałam się cicho, odwracając się i stając na palcach, by wypatrzeć swoją przyjaciółkę wśród ludzi. Jest!
- Dziś piątek, może pójdziemy do Trzech Mioteł - zaproponował Albus
- Pewnie - odpowiedziałam z uśmiechem - Melissa! - krzyknęłam za rzyjaciółką. Dziewczyna podniosła głowę i rozglądnęła się dookoła. Kiedy tylko mnie zobaczyła zaczęła przeciskać się przez tłum w moim kierunku. Mocno ją przytuliłam.
Wraz z Albusem i Scorpiusem czekaliśmy na Malissę na błoniach. Po jakichś 15 minutach czekania zobaczyliśmy szczupłą postać zbliżającą się do nas. Byłam pewna, że to ona. Rozpoznałam to po jej dziwnym chodzie.
Weszliśmy do Trzech Mioteł i zajęliśmy mały stolik w kącie. Niedaleko nas siedziały dwie Krukonki, a z nimi jeden Gryfon.
- Boże ... - mruknął Al patrząc przed siebie
- Co? - zapytała z wielkim uśmiechem Melissa.
- Mój brat tu idzie i ten Chris też - powiedział lekko poddenerwowany.
- Co tam, braciak? - zapytał z cwaniackim uśmieszkiem James mierzwiąc włosy młodszemu bratu.
- Wyrywacie panienki? - wtrącił Christian siadając obok Albusa.
- Zabraliśmy przyjaciółki do Trzech Mioteł. To chyba nie zbrodnia - powiedział w końcu Al. - A teraz Jamesie, Christianie proszę was o odejście. - uśmiechnął się cwaniacko pokazując palcem kierunek w którym mają się udać. - Pójdę po cztery piwa kremowe.
- Pomogę mu - wstał Scorpius i razem z przyjacielem ruszyli w stronę barmana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz