czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 3.

Wyszłam z zamku, kierując się na błonia. Chłodny, poranny wiatr plątał moje długie włosy i rozwiewał szatę na wszystkie strony. Popatrzyłam przez ramię na zamek, dalej idąc prosto.Nikt za mną nie szedł, a pierwsze osoby przede mną szły jakieś 50 metrów dalej. Nie oddaliłam się daleko od zamku.
- Cześć - usłyszałam dwa głosy. Szybko odwróciłam się za siebie i zobaczyłam dwójkę uśmiechniętych chłopaków - Christiana Williamsa i Jamesa Pottera. Jak oni się tu znaleźli? Przecież przed chwilką patrzyłam czy nikt za mną nie idzie.
- Skąd wy się tu ...?  - zapytałam patrząc na nich z wielkim zaskoczeniem. Byli już na mojej wysokości. Christian stanął po mojej lewej stronie, a James po prawej.
- Umm puchonka - powiedział Chris łapiąc za koniec mojego krawatu, przejechał kciukiem po materiale i puścił go.
- A więc byłaś wczoraj na randce z moim młodszym bratem? - zadał pytanie Potter patrząc na mnie.
- Uczy się od najlepszy - powiedział poprawiając swój zielono-srebrny krawat.
- Byliśmy razem z Melissą i Scorpiusem, więc to nie mogła być randka. A poza tym on, zresztą tak samo jak  Scorpius nie jest tak głupi jak wy i nie wyrywa większości dziewczyn, żeby się nimi pobawić- odpowiedziałam głośno, unosząc lekko głowę do góry . Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać! Co te tępe dziewczyny w nich widzą? Zwykli zbyt pewni siebie uczniowie. Przyśpieszyłam krok i uśmiechnęłam się pod nosem. Wiedziałam, że teraz sobie odpuszczą ... przynajmniej na jakiś czas.

Z Melissą, Alem i Scorpiusem spędzaliśmy każdą wolną chwilę. Mel już dawno traktowałam jak siostrę, ale najbardziej dziwił mnie fakt, że do chłopaków powoli odczuwam to samo.
Powoli zbliżał się już drugi mecz quidditcha. Tym razem Hufflepuff - Slytherin. Super! Powoli wyszłam z dormitorium i kierowałam się na boisko quidditcha. Szliśmy całą drużyną. Przebraliśmy i zaczęliśmy wychodzić na pole do gry. Teraz trening mieli Ślizgoni. Christian zobaczył nas na boisku i wylądował na ziemi, tak jak on zrobiła reszta. Ruszyli w nasza stronę. Chris szedł na czele drużyny Slytherinu. Zmierzył wzrokiem Marcela - naszego kapitana. Podszedł do niego i uderzył do swoim barkiem. Uśmiechnął się cwaniacko pod nosem, a jakaś dziewczyna wtuliła się w niego. Kolejna. Starałam się nie patrzeć w jego stronę. Modliłam się w duchu by bez słowa przeszedł obok mnie, nawet mnie nie zauważając.
- Cześć Con - usłyszałam męski głos z chrypką. Popatrzyłam w bok. Tak, to on. Zauważył mnie. Super. Na całe szczęście przeszedł szybciej niż ja zdążyłam odpowiedzieć. Weszliśmy na środek boiska i wzbiliśmy się w powietrze.

Siedziałam na dziedzińcu z książką od OPCM. W myślach czytałam ostatni temat. Popatrzyłam w niebo, pogodna strasznie się popsuła, wszędzie były ciemne chmury. Wiatr bawił się moimi włosami i drażnił moje policzki. Usłyszałem cichy śmiech, oderwałam wzrok od książki i popatrzyłam przed siebie. Zobaczyłam trzy ślizgonki z 6 klasy. Stały na drugim końcu dziedzińca. Jedna z nich odwróciła się w moją stronę i zatrzymała na mnie swój wzrok. Dopiero wtedy zobaczyłam, że to Maya, dokładnie ta sama dziewczyna, która dziś po treningu przytulała się do Christiana.
- Zajmij się książką - powiedziała ze sztucznym uśmiechem, a dwie dziewczyny zachichotały. Udałam, że wcale na nie nie patrzyłam i popatrzyłam na nią pytająco.
- Nie rozumiem dlaczego niby miałabym się na was patrzeć - odpowiedziałam, udając zdziwioną. Widziałam jak coraz bardziej się denerwuje. Nie wiem dlaczego, ale ten widok bardzo mi się podobał. Ruszyła w moją stronę już zdenerwowana. Zatrzymała się przede mną. Tylko podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się do niej.
- Tak? - zapytałam, nadal się uśmiechając.
- Radzę Ci ze mną nie zadzierać, bo ...
- Zaraz zaraz - przerwałam jej - Ty mi grozisz? - powiedziałam i wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.
- Bo chodzę z Christianem - uśmiechnęła się sztucznie. I czuje się z tego powoduj jakaś nie wiem ... lepsza?
- A ja z Albusem Potterem i się tym nie chwalę - skłamałam patrząc jej prosto w oczy. - A teraz przepraszam muszę iść. - powiedziałam i odeszłam powoli. Kiedy tylko weszłam do zamku zaczęłam biec, żeby jak najszybciej powiedzieć o wszystkim Alowi. Wbiegłam do pokoju wspólnego puchonów. Zdyszana oparłam ręce na kolanach.
- Gdzie Albus? - zapytałam, kiedy mój oddech się uspokoił.
- Gdzieś wyszedł. - odpowiedział jeden z chłopaków, kiedy tylko to usłyszałam szybko wybiegłam i zaczęłam go szukać. Po kilku minutach szukania, zobaczyłam chłopaka wychodzącego z jednej z sal. Podbiegłam do niego i uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak? -zapytał się chłopak idąc dalej. Złapałam go za rękę, zatrzymując go.
- Udawaj mojego chłopaka - powiedziałam na ucho chłopakowi.
- CO?! - zaśmiał się chłopak, patrząc na mnie naprawdę rozbawiany.
- Kojarzysz Maye Smith? Ślizgonka, 16 lat, chodzi z Chrisem. - Chłopak jedynie kiwnął głową, za znak, że ją zna. - To miałam z nią dziś takie jakby starcie ... - Albus przycisnął mnie do ściany przy, której staliśmy, uśmiechnął się i pocałował mnie. Odepchnęłam go od siebie i dopiero wtedy zobaczyłam Mayę i jej dwie przyjaciółki. Chłopak uniósł lekko brwi i zrobił mały krok do przodu. Widziałam jak Maya kontem oka patrzy w naszą stronę. Złapałam go za rękę i ruszyliśmy w stronę pokoju współnego Huffelpuff'u



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz